Ta książka wybudziła ze mnie pewne uśpione emocje. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, bo zwyczajnie nie chcę o tym mówić, ale zostały u mnie poruszone pewne struny, które sprawiły, że ta książka zapadnie na długo w mojej pamięci.

W zasadzie nie wiedziałam czego się spodziewać, Mroza uwielbiam, ale na Czarnej Madonnie się zawiodłam i obawiałam się, że tutaj też będzie wtopa, bo jakoś tak najlepiej wychodzi mu według mnie Chyłka i Forst. Jednak już od pierwszych stron nie pożałowałam wydanych pieniędzy. I już przybliżam dlaczego tak twierdzę.

Historia dotyczy laski (Ewy), które ginie na 10 lat i po tym czasie jej narzeczony (Werner) trafia na jej zdjęcie na spotted, gdzie ktoś tej laski poszukuje. Chce się dowiedzieć kto jej szuka, dlaczego i co się działo z Ewką przez te wszystkie lata. Wynajmuje firmę detektywistyczną, w której żona właściciela (Kasandra) pada ofiarą przemocy domowej i próbuje odszukać wraz z nim zaginioną.
Chyba najistotniejsze jest to, że w książkę jest bardzo dostanie poruszana kwestia przemocy domowej. Nie da się po przeczytaniu Nieodnalezionej nie zacząć rozmyślać nad tym, co jest opisane. Nad tym, że być może tuż obok mąż leje swoją żonę do nieprzytomności. Nie da się. Wydaje mi się, że Mróz doskonale oddaje to, co dzieje się w głowie ofiary. Kiedy czytałam doznawane krzywdy, które przyjmowała bohaterka, miałam wrażenie, że i mnie wszystko boli, że sama napinam mięśnie, jakbym to ja miała otrzymać zaraz cios. Oczywiście nie ominęło mnie zastanawianie się nad tym, dlaczego ona nic z tym nie robi i trwa w takim toksycznym związku, ale sama znam poniekąd odpowiedź, gdzie to nie książa tej odpowiedzi mi udziela. I z pewnością każdy kto czytam te książkę spróbuje zrozumieć. Chociaż koniec tej historii jest tak zawiły, że gęba się rozdziawia.

Co do samej fabuły, to jest niesamowicie interesująca. Na tyle, że chce się czytać kolejną i kolejna stronę. Akcję są dynamiczne i nie ma szans na nudę, czasem nawet nie było czasu na siku xD. Pomimo tego, że mam kilka wątpliwości i luk, które mnie nurtują. Jak na przykład to, skąd jedna z bohaterek wiedziała rzeczy, o których naprawdę wiedzieć nie powinna. Być może to ja coś przeoczyłam, choć nie sądzę, bo to nie szkolna lektura, że czytam z przymusu, tylko z przyjemność i raczej robię to z uwagą. Gdyby jednak było inaczej, to chętnie poznam odpowiedź.

Teraz, kiedy już nieco emocje opadły po przeczytaniu Nieodnalezionej czuje się trochę skołowana i zmanipulowana, ale pozytywnie, bo to, jaki twist funduje nam Mróz jest nie do ogarnięcia :D Wydaje mi się, że takiego mętliku w głowie jeszcze nie miałam chyba przy żadnej książce Remka. Biją się we mnie jeszcze sprzeczne emocje tego, czy szczerze współczuję głównej bohaterce (Kasandrze) czy wręcz jej nienawidzę. Dalej nie znajduje jednoznacznej odpowiedzi. Wydaje mi się, że jednak zmierza ku nienawiści. Nie chcę Wam niczego zdradzać, bo odbiorę te przyjemność z przekonywania się o tym na własnej skórze, a chętnie dowiem się, co myślicie o Reimannowej.
Książka zmusza do refleksji, przemyśleń i zdecydowanie stwierdzam, że to jeden z lepszych polskich thrillerów psychologicznych jakie czytałam. Pomimo tych niedopowiedzeń, które gdzieś mnie tam gryzą. Polecam, serio warto zagłębić się w świat Nieodnalezionej ;)

4 komentarze:

  1. Zainteresowałaś mnie ta książką, przy najbliższej okazji muszę ją kupić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że Tobie również przypadnie do gustu :)

      Usuń
  2. Zainteresowałaś mnie tą recenzją, ale czuję, że książki będą musiały poczekać do zimy, aż znajdę na nie czas ;)

    Jeżeli masz ochotę to w wolnej chwili wpadnij do mnie, będzie mi niezmiernie miło: https://natkaopowiada.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo polubiłam serię z Chyłką:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za WSZYSTKIE komentarze, jest mi niezmiernie miło czytając je! :)