Rok temu postanowiłam zafundować sobie piękny, jednolity blond u fryzjera. Wyszedł kozacko, piękny, beżowy blond. Lecz moje włosy naturalnie są dość ciemne, chociaż pamiętam je raczej jako ciemny blond, taki mysi, może z wiekiem mi ściemniały. Tak czy siak szybko było widać odrosty, a niestety trochę żal mi wywalać 350zł co miesiąc albo dwa, do tego jakieś fioletowe szampony za miliony monet i maski, nie mówiąc już o tym, że nic tak nie wpływa negatywnie na włosy jak rozjaśnianie, już nieco mniejszym złem jest farbowanie. Czekałam, aż moje włosy urosną mi na tyle, żebym znalazła idealną farbę, aby kolor zrównać jak najbardziej do mojego naturalnego koloru. Najpierw bawiłam się w jakieś mega drogie koloryzujące maseczki, ale cóż, miały w sobie dużo fioletowego pigmentu, przez co włosy po dwóch myciach robiły się raczej fioletowe niż brązowe.
Nie powiem, bo kolor był obłędnyyyy, jednak blond szybko żółknie i wymaga wiele pracy, żeby utrzymać go w ryzach.
Potem zaczęłam przygodę ze świadomą pielęgnacją i właśnie z wyżej wspomnianą maską koloryzującą, która dała właśnie taką fioletową poświatę jak na zdjęciu po prawej. Potem już było tylko namiętne poszukiwanie farby, która będzie jak najbardziej naturalna w swoim kolorze. Została mi polecona farba Milaton, zawitałam zatem w hurtowni kosmetycznej i Pani doradziła mi kolor 6.11, czyli jasny popielaty brąz. Rzeczywiście wstrzelił się idealnie w moje naturalny kolor. Nie mówiąc już o tym, że za dwie farby i dwa oksydanty dałam 75zł, zużyłam tylko jedną farbę na jedno farbowanie moich długich włosów, dla mnie deal życia. Niestety z racji tego, że wcześniej miałam blond, no to ten brąz mi siędość szybko wypłukał i znowu prześwitywał mi gdzieniegdzie blond, gdzieniegdzie jeszcze fiolet i tak nieciekawie to wyglądało.
Jednak zanim urosną mi włosy, aby na całości był już tylko mój naturalny kolor, to muszę jednak trochę poczekać i przecierpieć z tym co jest na głowie, albo po prostu raz na 2 miechy zafarbować się Milatonem, bo kolor pięknie i jednolicie się wypłukuje i nie zauważyłam też, aby jakoś znacznie przesuszył włosy. A jakość i stosunek ceny do jakości to już w ogóle sztos. Teraz zużyłam 1/3 mniej farby, bo nie nanosiłam jej na odrosty. I efekt prezentuje się następująco.
Za dwa, trzy mycia będzie już idealnie zgrywał się z górą. Jednak kiedy żaden kolor nie jest idealny, najlepiej zawsze wrócić do swojego naturalnego koloru ;) Jako brunetka czuję się najlepiej. A farbę Milaton zdecydowanie polecam, duży wybór naturalnych odcieni.
Ostatnio znowu zaprzyjaźniłam się ze swoim aparatem, z Photoshopem i wstąpiła we mnie jakaś nowa wena. Zatem zapraszam na dzisiejszy makijaż z nutą ciemnego błękitu.
W wieku dorastania byłam gruba, ważyłam coś koło 70kg przy wzroście 158 cm. Schudłam do 53/55 i w miarę się to trzymało przez jakiś czas. Potem miałam wahania wagi, raz więcej, raz mniej, ale nigdy już dotąd nie ważyłam poniżej 60kg. Nie będę opowiadać tu o tym, że miałam grube kości, czy nie wiadomo jakie "wyssane" z palca problemy. Być może branie antydzieciowych tabletek miało w tym jakiś swój udział, na pewno przy zatrzymywaniu wody w organizmie, ale moja waga wynikała wyłącznie z mojego lenistwa i miłości do jedzenia.
Ostatni raz kiedy wzięłam się za siebie to był czerwiec 2019 i z tamtego też okresu mam zdjęcia przed. Zaczęłam chodzić na siłownie, ale nie liczyłam kalorii, jadłam "na oko" i coś tam moje ciało się zmieniło, ale potem olałam siłownie i pewnie wróciłam do wagi sprzed. Następnie znów postawiłam na ćwiczenia w domu, ale znudziły mi się po miesiącu i nie ucząc się na błędach znowu nie zwracałam uwagi na to co jem no i zaś stałam się okrąglejsza.
Przyszedł marzec zeszłego roku i stwierdziłam, że TERAZ jest ten czas, ale czas na liczenie kalorii. To był dobry ruch, bo potem i tak wszystko jebło, pozamykali siłownie, pozamykali nas w domu, więc o jakimś szczególnym ruchu nie było mowy, a w domu też nie ćwiczyłam. Jadłam wszystko, nie dla mnie są drakońskie diety i wpierdalanie sałatek. Ważne było tylko, żeby mieścić się w danej kaloryce. Szło opornie, bo ja jestem łasuchem i nie potrafię przejść obojętnie obok czekolady, także pozwalałam sobie na mniejsze i większe grzeszki, zatem schudłam 8kg od marca do dziś. Zmiana jest widoczna, jednak potrzebuje ujędrnić i wyrobić sobie ładniejszą sylwetkę, więc od miesiąca wprowadziłam różne domowe ćwiczenia. Mam nadzieję, że do lata będę świecić 6pakiem xD
A teraz najważniejsze, czyli jak moje ciało zmieniło się na przestrzeni niespełna dwóch lat.
W wieku dorastania byłam gruba, ważyłam coś koło 70kg przy wzroście 158 cm. Schudłam do 53/55 i w miarę się to trzymało przez jakiś czas. Potem miałam wahania wagi, raz więcej, raz mniej, ale nigdy już dotąd nie ważyłam poniżej 60kg. Nie będę opowiadać tu o tym, że miałam grube kości, czy nie wiadomo jakie "wyssane" z palca problemy. Być może branie antydzieciowych tabletek miało w tym jakiś swój udział, na pewno przy zatrzymywaniu wody w organizmie, ale moja waga wynikała wyłącznie z mojego lenistwa i miłości do jedzenia.
Ostatni raz kiedy wzięłam się za siebie to był czerwiec 2019 i z tamtego też okresu mam zdjęcia przed. Zaczęłam chodzić na siłownie, ale nie liczyłam kalorii, jadłam "na oko" i coś tam moje ciało się zmieniło, ale potem olałam siłownie i pewnie wróciłam do wagi sprzed. Następnie znów postawiłam na ćwiczenia w domu, ale znudziły mi się po miesiącu i nie ucząc się na błędach znowu nie zwracałam uwagi na to co jem no i zaś stałam się okrąglejsza.
Przyszedł marzec zeszłego roku i stwierdziłam, że TERAZ jest ten czas, ale czas na liczenie kalorii. To był dobry ruch, bo potem i tak wszystko jebło, pozamykali siłownie, pozamykali nas w domu, więc o jakimś szczególnym ruchu nie było mowy, a w domu też nie ćwiczyłam. Jadłam wszystko, nie dla mnie są drakońskie diety i wpierdalanie sałatek. Ważne było tylko, żeby mieścić się w danej kaloryce. Szło opornie, bo ja jestem łasuchem i nie potrafię przejść obojętnie obok czekolady, także pozwalałam sobie na mniejsze i większe grzeszki, zatem schudłam 8kg od marca do dziś. Zmiana jest widoczna, jednak potrzebuje ujędrnić i wyrobić sobie ładniejszą sylwetkę, więc od miesiąca wprowadziłam różne domowe ćwiczenia. Mam nadzieję, że do lata będę świecić 6pakiem xD
A teraz najważniejsze, czyli jak moje ciało zmieniło się na przestrzeni niespełna dwóch lat.
Jest już 10 dzień nowego roku. Aby sobie trochę udowodnić, że jeszcze nie wyszłam całkiem z wprawy do malowania, postanawiam wrzucić coś spod mojego pędzla.