Edit: Wiem, że nie każdy dotrwa do końca postu. Niektórzy oglądają tylko zdjęcia, przez co potem piszą bzdury xD Zatem wrzucam linki tutaj do obu Pań, które za brwi są odpowiedzialne.
Katarzyna Teresiak PMU Bogusia Rynkiewicz PMU
Na punkcie brwi mam lekką obsesje, dla mnie mają być idealne i doskonałe, dlatego najwięcej czasu podczas makijażu traciłam właśnie na nie. Jakieś 6 lat temu zdecydowałam się na swój pierwszy makijaż permanentny metodą piórkową, było chujowo, więc kto chce się wgłębić w temat zapraszam pod ten link. Ogólnie miałam po tym wielki "uraz" i pomimo pięknych efektów, które wiele razy migały mi gdzieś na instagramie czy fejsie odwodziłam się od tego pomysłu, bo obawiałam się, że znów będzie spierdolone.
Jakiś diabeł podkusił mnie, żeby może spróbować jeszcze raz. Lenistwo zwyciężyło, chciałam mieć spokój z ich malowaniem, chciałam, żeby makijaż zajmował mi niewiele czasu. Pokusiłam się. Znalazłam jeden taki profil na insta z brwiami idealnymi, typiarka robiła cuda, z resztą możecie sobie zobaczyć pod tym klikając tutaj. Obserwowałam typiarkę od jakiegoś czasu, widziałam, że co jakiś czas wrzuca info, że potrzebuje modelek pokazowych dla swoich kursantek. Dla mnie to był dar od losu, myślę sobie ekstra, piszę się na to, widocznie los tak chciał, że te info zobaczyłam. Potem okazało się, że termin na maj, więc zrezygnowałam, bo w maju to ja już miałam zaplanowaną przeprowadzę do Gdańska, więc o tym poinformowałam, że z tego powodu rezygnuje. Potem zaś los się uśmiechnął do mnie, że jest termin na marzec, więc ja uradowana nie zastanawiając się zgodziłam się z pocałowaniem w rękę. Wszystko ustalone, pyk pyk, że szkolenie miała prowadzić ta od cudownych brwi, a sam makijaż zaawansowana kursantka. No i nadszedł dzień zero. Zanim Wam opiszę co i jak, wrzucę fotkę brwi saute, które jako tako udało mi się wyhodować, z czego byłam mega dumna. Kocham grube brwi, uważam, że odmładzają i już dawno minęła moda na plemniczki i brwi w kształcie najki.
Byłam święcie przekonana, że wyjdę z pięknymi brwiami, zaufałam tym osobom, widziałam ich pracę, wiem, że szkoleniowiec nie podpisałby się pod certyfikatem, gdyby ktoś dał totalną plamę, po to są robione szkolenia pod okiem szkoleniowca.
Nie będę wchodziła w szczegóły zabiegu, był żmudny, pochłonął dużo czasu, skrupulatnie każda brew była rysowana. Wcześniej podpisałam zgody, iż zdaje sobie sprawę, że makijaż wykonuje kursantka, o przeciwskazaniach i tak dalej. Spędziłam na fotelu ok. 5 godzin, nie podglądając na brwi w trakcie, wiedziałam, że będą zajebiste.
Tak wyglądały bezpośrednio po zabiegu. Zostałam poinformowana o tym, żeby ich nie moczyć, nie przecierać, nie smarować niczym i tak dalej. Również o tym, jak wygląda proces gojenia, że teraz się wydają ciemne, potem będą się wydawały za jasne, ale ogólnie pigment ściemnieje i będzie git. Oczywiście miało się również odbyć dopigmentowanie. Usłyszałam termin na maj, przerażona, bo przypominam WYPROWADZKA, mówię, że nie ma szans, że nie przyjadę, więc cudem zostałam wciśnięta na kwiecień. Uf.
Ogólnie pierwsza moja ocena była, że rzeczywiście zajebiste, choć trochę bardziej w kształt najki, niż bym wolała. Jednak im bliżej zaczęłam się im przyglądać, tym wydawały mi się bardziej asymetryczne. Lewy początek brwi jest niżej niż prawy, za to cała prawa brew jest nieco wyżej od lewej i wydaje się jakby cieńsza. No ale wiedziałam, że to opuchlizna jeszcze, że takie świeże, ale trochę przerażona napisałam od razu do osoby prowadzącej szkolenie, ale kazała mi zaczekać, aż się wygoją. No okej, myślę sobie, że raczej asymetria nie zjedzie wraz z wygojeniem, ale co ja tam wiem, ufam specjalistom.
Po wygojeniu wygląda to tak. A im dalej w las, tym gorzej. I nie, na zdjęciu nie podnoszę prawej brwi do góry. Jak zeszły mi strupki, to chciało mi się wyć, asymetria jeszcze bardziej zaczęła się uwydatniać, pomijając fakt, że brwi są meeega jasne, ale mając z tyłu głowy, że będzie dopigmentowanie, że wszystko da się naprawić.
Tak dla ułatwienia zrobiła, linie pomocnicze.
Wysłałam zdjęcie brwi obu Paniom, szkoleniowca i kursantce, akurat w momencie, kiedy wszedł kolejny PiSiorowy lockdown i wiedziałam już, że zostałam z ręką w nocniku. Dostałam info, że wizyta się nie odbędzie, że zostanie przesunięta na niewiadomy termin (czyt. nie skorzystam, bo się WYPROWADZAM). Zdruzgotana, że jestem w dupie stwierdziłam na szybkości, że w takim razie w Gdańsku usnę już je sobie laserem, bo nie będę w nich chodziła jak debil, a Szczecin już nie wchodził w grę. Wiecie, to nie henna, co się zmyje po miesiącu czy dwóch, to jednak makijaż permanentny, nie zmaże go gumką. Nawet faceci zauważali, że coś jest nie halo, także jak już nawet oni to widzą, to ewidentnie jest chujowo. Napisałam też do kursantki, co można zrobić, czy może ona przyjmuje, czy mi to poprawi, że może do niej dojadę i w ogóle. Odpisała, że spoko, że przyjmuje w domu, że się dogadamy ale mam zdjęcia podesłać. Potem przez kilka dni była cisza, a ja jakby z tymi krzywymi brwiami dalej łażę. Napisałam również do osoby, która prowadziła szkolenie. W końcu no nie ma sytuacji bez wyjścia, może coś się uda. Miałam nadzieję, że jakiś termin może się znajdzie tuż po lockdownie, no bo głupio tak w krzywych brwiach chodzić co nie. Nie chciałam się bezczelnie wciskać, bo miałam taki kaprys, tylko jednak troszkę wyjątkowa sytuacja. Tym bardziej, że wiedziałam, że szkolenia mogą odbywać się normalnie, więc była dla mnie jakaś nadzieja.
No nie było. Dostałam informację zwrotną, że ogólnie to asymetrii nie ma, a to, że są jasne, no to cóż, dopigmentowanie załatwi sprawę, no ale termin niewiadomy (przypomina, że wydupiam na 300 km od Szczecina). Zatem ponownie napisałam jak jest, że no asymetria jednak jest widoczna, BO JEST, no i że skoro można robić szkolenia w covid, to czemu nie można dopigmentowania i wiecie, no pierdololo, bo jakby ja dalej mam krzywe brwi. Dostałam odpowiedź oczywiście już w nieco zmiennym tonie, że nie mogę pouczać nikogo w sprawach obostrzeń (które jak widać są traktowane jak komu pasuje), że przecież widziałam na co się pisałam, że kursantka się uczyła nowej metody. Okej, jakby byłam tego w pełni świadoma, ale metoda metodą, wszystko rozumiem, mogłwy wyjść jaśniejsze, ciemniejsze, cokolwiek. Ale krzywe, przez przypominam zaawansowaną kursantkę? (Link). Potem jednak obie kobiety doszły do wniosku, że brwi rzeczywiście różnią się od siebie. Różnią się, nie różnią się, są asymetryczne, nie są asymetryczne. Ene due rike fake. Potem odezwała się do mnie kursantka, że może mi zaproponować dopigmentowanie albo laser. Ja zaś opisałam sytuację z wprowadzką, że raz mówią tak, raz tak, a brwi jak były krzywe, tak są, że gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, to bym się nie zdecydowała i że żałuje. Lockdownu nie można było przewidzieć, ale termin dopigmentowania już tak. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że nie da się tego zrobić w dogodnym mi terminie (pierwotnie usłyszałam propozycje na maj) to bym się absolutnie nie zgodziła. Może bym się wtedy zdecydowała na Gdańsk, może nie, może pomysł by mi przeszedł. Ogólnie wtedy dostałam wiadomość zwrotną, że przecież one do mnie rękę wyciągają, że ja powinnam być za to wdzięczna i w ogóle. Ale hola hola, ja mam SPIERDOLONE brwi, nikt mi nie robi łaski z tego powodu. Gdybym to ja komuś coś zjebała, postarałabym się bardzo, żeby to naprawić, a tu ja mam być wdzięczna, że któraś z nich mi to poprawi na termin, który już mnie nie interesuje. Bo kursanta, ta, która przyjmowała podczas lockdownu w domu, raptem stwierdziła, że przyjmie mnie, ale po obostrzeniach, bo jednak się boi. A że asymetria, to jest normalna, bo każdy ma asymetryczną twarz. Mnie się wydawało, że permanentny jest po to, żeby to niwelować jeśli już, a nie podkreślać, ale już tego nie napisałam. Stanęło na tym, że pluje jadem, że czego ja oczekuje, skoro wyciągają do mnie pomocną dłoń. A no oczekuje tylko tego, żeby profesjonalnie podchodzić do sprawy. I brać odpowiedzialność za coś, co się zrobiło. A ja poczułam się zbyta i wręcz obarczona tym, że te brwi są krzywe, jakby to była moja wina. No ale przecież byłam tylko modelką, więc co ja tam mogę wymagać. Na coś się przynajmniej przydałam. Nie chce robić z nikogo kozła ofiarnego, ale nie lubię też, kiedy się robi ze mnie debila. A tak się czuję, z resztą po opisie sytuacji wnioski wyciągnijcie sami.
A piszę to dlatego, bo jestem teraz w dupie. I gdybym się 5 razy zastanowiła, to bym się nie zdecydowała i bardzo teraz żałuje. I sugeruje zawsze milion razy przemyśleć, czy na pewno chcemy coś bardziej inwazyjnego. Good for me, że nie spierdolił mi nikt tatuaży, ani ust, ale tutaj trafiłam na naprawdę spoko ziomków, których będę polecać i zawsze mówić o nich ciepło.
Póki co ratuje się makijażem, a może potem jak już ogarnę wszystko w nowym miejscu zamieszkania, to zdecyduje się ich pozbyć i zapuszczać moje brewki, bo niestety z grubasków niewiele zostało :(
Powodzenia i uważajcie na siebie 💋