1. Sylveco - pomadka ochronna z peelingiem
Jeszcze
wcześniej nie spotkałam się z pomadką połączoną z peelingiem. Sama zazwyczaj
ten peeling robiłam sobie szczoteczką do zębów, a i ten zabieg nie był u mnie wykonywany
regularnie. Z pomadką było o wiele łatwiej, no bo jak można nie używać czegoś,
co tak cudnie pachnie marcepanem i jest słodkie ;) Bo pomadka jest całkowicie
wykonana z naturalnych składników, a masujące drobinki to po prostu cukier
trzcinowy, także to cudeńko jest całkowicie jadalne ;) Świetnie peeling je usta
i jednocześnie je nawilża. Ja nie zlizuje od razu drobinek, zostawiam je, bo i
tak się rozpuszczą pod wpływem ciepła. Choć ostatnim razem kiedy zostawiłam ją do
rozpuszczenia mój luby śmiał się ze mnie, że chrupki wcinałam i mi paprochy
zostały na ustach, ale powiedziałam żeby dał mi buziaka i szybko rozwiałam jego
wątpliwości co do chrupek… Może jednak lepiej nie wychodzić w niej do ludzi,
żeby czasem nie pomyśleli sobie co za fleja lezie z resztkami żarcia na gębie,
ale na szczęście zawsze można ją zjeść. Polecam, bo jest naturalna i niedroga!
ok. 9zł / 4,6g
2. Organique - Peeling solny
Organique
bardzo sobie cenię, więc od razu pomyślałam, że bez problemu peeling się
sprawdzi. I tak też się stało. Ma naprawdę ostro zdzierające wielkie kawały
soli, które niesamowicie masują ciałko tak, żeby pozostawić je bosko gładkie.
Ja do wrażliwych nie należę, więc mnie pasuje to jak mocno działa. Zapach
guarany może nie do końca mi się podoba, ja wolę jednak słodkawe wonie, ale na
pewno znajdzie się zwolennik takiego zapaszku. Jednak nie przeszkadza to aż tak
w użytkowaniu. Peeling zostawia po sobie nieco tłustawą warstewkę, ale po
dalszym użyciu wody i gąbki ta warstwa nieco się zmniejsza, co dla mnie jest
plusem, bo ja nie lubię jak mnie coś oblepia. Pojemność też do najmniejszych
nie należy, więc na pewno posłuży na długo.
ok. 40zł / 200g
3. Marion - serum do włosów narażonych na działanie
wysokiej temp.
Wcześniej
czytałam nieco dobrego na temat tego produktu. Ja sama lubię różniaste
oblepiacze do włosów, które skutecznie chronią końcówki przed rozdwajaniem. Co
do ochrony termicznej…nigdy nie da się tego tak do końca stwierdzić, czy na
pewno produkt chroni przed wysoką temperaturą. W tym przypadku też tego nie
powiem, ale jestem przekonana, że nie ma to serum znaczącego wpływu. Ma ładny,
delikatny zapach, przezroczystą i nieco oleistą konsystencję i przynajmniej
ułatwia rozczesywanie. A włosy są po tym produkcie bardziej lśniące i zadbane i
pod tym względem i za tę cenę na pewno warto wypróbować!
ok. 10zł / 30ml
4. Mosquiterum - spray ochronny przed owadami
Przyznam
się bez bicia, że tego sprayu jeszcze nie testowałam. Po prostu jakoś nie było
okazji do spędzania czasu tam, gdzie byłam narażona na ataki komarów. Choć
pogryziona jestem, ale to dlatego, że w nocy mam otwarte okno, a ci krwiopijcy
zawsze wyczują świeżutką krew. Jednak nie miałam zamiaru pryskać się tym na
noc. Na pewno gdy tylko będzie okazja dam znać jak się sprawdził.
ok. 11zł / 100ml
5. Dove - antyperspirant
invisible dry anti-white marks
To
już 3 antyperspirant w ciągu 3 miesiący. Jednak wypada najlepiej z tych
wszystkich. Dove zawsze kojarzył mi się z delikatnością. Zapach w tym przypadku
jest bardzo przyjemny, nie tak duszący jak to w innych dezodorantach. I tak jak
podaje producent, nie pozostawia białych plam na ubraniach. A działanie ma
bardzo dobre, nawet w ten upał skutecznie chroni przed nieprzyjemnym zapachem.
ok.15zł / szt
6. Etre Belle - Maseczka kolagenowa w kremie
Maseczkę
używałam po tym jak powstał czerwony rumieniec od słońca. Oczywiście nic nie zbrązowiało
i nadal jestem blada jak dupa, ale nie o tym. Maseczka po kilku minutach wręcz
wtapia się w skórę, roztapia się pod wpływem ciepła. Później tworzy tylko
obrzydliwą, tłustą warstwę… Zmywam ją nasączonym wodą płatkiem kosmetycznym, bo
bez wody resztki maseczki tylko się rolują i ciężko je zebrać. Twarz owszem
jest przyjemniejsza i wyczuwalnie nawilżona. Jednak nie wiem, czy za tę cenę
skusiłabym się na pełnowymiarowy produkt. Zapach jest taki…typowo kremowy. Na
pewno wiecie o co mi chodzi ;) Ale jeśli chodzi o to maleństwo, starczy może
jeszcze na jakieś 3 użycia, bo w cale nie trzeba nawalić grubej warstwy, żeby
wyczuć jej działanie.
ok. 130zł / 50ml
7. Sylveko - próbki
Próbeczki,
ach próbeczki. Rzadko kiedy je używam, bo raczej nic się nie da stwierdzić po
jednym użyciu, na które zazwyczaj starcza jedna saszetka. Dlatego też nie
wypowiem się.
8. Syis - gąbeczka make - up blender
Nigdy
wcześniej nie miałam okazji używania gąbeczki, ani jakiejś podróby, ani
oryginalnego jajca Beauty Blendera i szczerze sądzę, że pewnie jakiejś szałowej
różnicy między nimi nie ma, oprócz ceny rzecz jasna. Bo to jajeczko sprawdza
się u mnie bez zarzutu. Tak jak każde jajko trzeba te namoczyć, zwiększa ona
wtedy swoją objętość i zwiększa się pole do „stempelków”, Podkład nakładam na
twarz i dopiero wtedy przytykam gąbkę do twarzy, bo jeśli podkład aplikuję na
gąbkę ta pochłania wtedy zdecydowanie więcej produktu i trudniej ją wtedy
doczyścić. Podkład po jej użyciu wygląda bardziej naturalnie, a mnie ten efekt
odpowiada. Myje ją zazwyczaj wodą z mydłem i wszystko ładnie się dopiera. Lubię
ją stosować, jeśli tylko mam nieco więcej czasu, bo trzeba przyznać, że taki
sposób aplikacji jest bardziej czasochłonny niż na przykład wklepywanie
palcami. Jednak bardzo się z tą gąbeczką polubiłam i będę nadal używać.
ok. 50zł / szt
Mnie pudełko przypadło bardzo do gustu. A Wy stosowałyście może jakiś produkt z tego pudełeczka? :)
Jak na luksusowe pudełeczko to ten Dove i coś na komary mi nie pasuje, ale poza tym to bardzo użyteczne rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńOrganique ratuje honor pudełeczka :)
Haha, z tymi drobinami od Sylveco`wej pomadki też podobnie miałam, ale mój mąż wystraszył mnie, ze coś mi na ustach " wyskoczyło " :) Ale drobiny szybko rozpuszczają się, więc nie jest tak źle ;) Jajko też polubiłam, zgadzam się z Tobą, twarz rzeczywiście wygląda bardzo naturalnie po aplikacji podkładu tą gąbeczką, używam ją także do pudru ( wykończenie genialne i dłużej matowi mi skórę ) a także róż ( " wtłoczony " w skórę jajkiem wygląda niczym naturalne rumieńce ) :)
OdpowiedzUsuńNie wierze.. Tak sie rozpisalam na komorce, a komentarz nie doszedl...
OdpowiedzUsuńSkomentuje ponownie jak do domu wrócę, kiss
paprochy na ustach... hahha "powiedziałam żeby dał buziaka i szybko rozwiałam jego wątpliwości" hehehe urocze :)
UsuńMuszę sobie sprawić tą pomadkę z peelingiem bo wcale nie jest droga !
Peeling solny sama sobie robię z dodatkiem grejpfruta, to samo wychodzi, a taniej i naturalne :) -- recenzja ba blogu :) moja skóra również nie należy do wrażliwych..
Serum antythermo świetna sprawa, na pewno wypróbuję, jednakże mam teraz na celu zakup fryzjerskiego sprayu o takowym działaniu firmy framesi.
owady ? mnie w tym roku już zdążyły okropnie poszarpać komary ;) skoro wciąż czeka na test, oddaj mi, ja chęęęętnie prztestuje ;) heheheheh
Dove? no ładne pachnie i nie dusi... ale niezbyt banalne jak na shinybox?
Po maseczce spodziewałabym się lepszych rezultatów w związku na cenę - dziękuje za recenzje.
Uwielbiam próbki :)
Wszędzie te gąbeczki i wszędzie te superlatywy, muszę zatem Sobie sprawić !! :)
mua ;*
Bardzo lubię dezodoranty z Dove :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej ucieszyłabym się z peelingu Organique - uwielbiam ich produkty :)
OdpowiedzUsuńTa pomadka z Sylveco jest świetna!! Ja zawsze zjadam te drobinki tak, że problemu chrupkowego nie mam :)
OdpowiedzUsuń