Tym razem nie jest to jakaś pokaźna suma, ale jeszcze w granicach rozsądku i do zużycia, a mianowicie mam 8 podkładów w swojej kolekcji. Niestety z niektórymi będę się męczyć, bo są do bani, a niektóre są tak świetne, że czasem żal mi używać ;) W tym poście będą przedstawione podkłady kompletnie nie warte swojej ceny, gdzie marka czasem nie świadczy o jakości, ale również będą tańsze świetne odpowiedniki.
1. Kobo - Smoothing Make Up
Jest to odcień nr 502, całkiem nieźle wpasowuje się w mój jaśniutki odcień cery. Buzia wygląda po nim na promienną, aż byt promienną, bo moja gęba przetłuszcza się w ekspresowym tempie, a ten podkład trzeba natychmiastowo przypudrować. Wraz z pudrem daje radę na jakieś 2 godziny, później znów wyglądam jak latarnia. No ale nie jest to podkład przeznaczony do typowo tłustej cery więc... Ma wygładzać zmarszczki, nie mnie to jeszcze oceniać, ale domniemam, że żaden podkład nie bawi się w chirurga. Krycie jest raczej średnie i trzeba większe niespodzianki potraktować korektorem. Nie powoduje wysypu kolejnych parchów. Ma filtr o wartości 10SPF, żaden szał, ale zawsze coś. Znika w ciągu dnia, ale na tłustej cerze to w sumie normalne. Jest to raczej średniaczek, ale dla osób, które nie mają dużych wymagań, ani mocno problematycznej cery będzie dobry.
Cena: ok. 25zł
2. Kobo - Matt Make Up
Kolejny wytwór Kobo, tym bardziej dopasowany do mojej cery. Jest w odcieniu nr 101 i bladziochy mogą się z nim polubić, bo na mnie wygląda dobrze. Jak najbardziej sprawdza się ze swoim przeznaczeniem, zdecydowanie dłużej matuje niż inne podkłady. Mogłabym nawet od razu nie używać po nim pudru, ale zawsze to robię i od razu "gruntuje" makijaż. W połączeniu z pudrem trzyma się 3-4 godziny. Nie znika tak szybko z twarzy. Pod wieczór oczywiście widać braki, ale schodzi w miarę równo. Krycie też ma raczej średnie, ale ciut lepsze niż jego poprzednik i dla mnie wystarczające. Zdecydowanie jest to jeden z moich ulubionych podkładów, co widać, jest już na wykończeniu i jest nieźle zmaltretowany. Z ręką na sercu polecam.
Cena: ok. 23zł
3. L'Oreal - Lumi Magique
Odcień Pure Beige, bardzo nietrafiony do mojej skóry, jest za ciemny i nawet w lato muszę mieszać go z czymś jaśniejszym. Kompletnie nie matuje, co chwile muszę się poprawiać, bo świecę! Jest to podkład rozświetlający, więc czemu mnie to nie dziwi? A no powinien jednocześnie rozświetlać, ale nie zostawiać tłustej powłoki. Reklamy były takie oh i ah, a przyszło co do czego to się nie sprawdził. Szybko ściera się z twarzy. Jest podkładem słabo kryjącym, pozostawia na widoku nawet drobne syfki. I jakoś tak zauważyłam, że po jego używaniu mam więcej zaskórników. Raczej odradzałabym go osobą z tłustą cerą.
Cena: ok. 60zł
4. Mollon - Sebum Control
Odcień nr 6, również
troszkę dla mnie za ciemny, nadaje się raczej w lato. A jak wiadomo w lato cera
tłusta świeci się jak szalona. Niby to podkład matujący, niby spełnia swoją
rolę, ale też nie na tak długo jakbym chciała. Jakieś max. 3 godzinki i
trzeba sobie nosek przypudrować. To, że ujednolica skórę i nie tworzy maski
to prawda, ale znów nie kryje tak mocno jak zapewnia producent. Kolejny
podkład, który należy do średnio kryjących. Nic ciekawego niestety nie
mogę o nim powiedzieć, bo rzadko używam ze względu na to, że odcień mi nie
odpowiada.
Cena: ok. 30zł
5. MAC - Studio Moisture Tint
I to jest przykład na to, że droższy nie znaczy lepszy. Kolor ma bardzo jaśniutki, odcień light, idealny dla bladolicych. Trudno się go nakłada, strasznie smuży. Trzeba się z nim trochę napracować, żeby nie było smug. Jak już mamy go na twarzy, to i tak prawie go nie widać, gdyby nie te smugi rzecz jasna, bo krycie ma strasznie słabiutkie i trzeba by było nie wiem ile warstw nałożyć, żeby było ładnie. Na dodatek zaczynam się świecić już jakieś pół godziny po jego nałożeniu, masakra! Nawet zapachem nie nadrabia, bo jest taki byle jaki. Szkoda, że to MAC i wyszedł tak słabo.
Cena: ok. 110zł
6. Decleor - Hydra floral
I kolejny produkt, który potwierdza, że drogie nie znaczy dobre. Mój pierwszy i jedyny BB, a wypadł tak beznadziejnie. Chciałam się przekonać do koloru, stawałam na głowie żeby tak było, no ale niestety. Jest za ciemny! A miał się niby dopasowywać... Pachnie cytrynami, fajnie nawet. Jak maźniemy niechcący usta tym wynalazkiem i je obliżemy, to spotkamy się z niesamowitą goryczą. Niby nie ma co smaku oceniać, bo nikt normalny nie zjada podkładu, ale aż się przeraziłam tym posmakiem, bo na początku nie miałam pojęcia od czego to. Brudzi jak cholera, lepiej nie dotykać nim niczego. Krycie też ma nijakie... Wygładza cerę, całkiem nieźle nawilża, ale to by było chyba tyle. Pełna recenzja na jego temat.
Cena: ok. 159zł
7. Lily Lolo - Mineral Fundation
Minerał...doskonałość,
uwielbiam go! Odcień Porcelain, idealny dla bladych buziek. Na dodatek
gama kolorystyczna u producenta jest ogromna. Matuje mnie najdłużej ze
wszystkiego! Jest to 4-5 godzin bez poprawek. Aby otrzymać całkiem
niezłe krycie, trzeba nałożyć 2 cienkie warstwy tego produktu na sucho lub
mokro. Całkiem niezły wynik jak na podkład sypki. Jest niesamowicie wydajny!
Same superlatywy. Zakrywa pory, wygładza cerę, wszystko ujednolica. Kocham go!
:D
Cena: ok. 73zł
8. BareFaced Beauty - podkład mineralny
Kolejny mineralna perełka! Odcień Serenity, również odpowiedni dla bladych twarzy. Dobrze kryje, również daję go raczej 2 cienkie warstwy. Bardzo wydajny, mam go już długo, a ubytek niewielki. No i tak jak jego mineralny przyjaciel z góry świetnie radzi sobie z problematyczną cerą, matuje na długo i dobrze sobie radzi sobie z gojeniem syfków. Nie ma co dużo mówić, dokładną recenzje znajdziecie po kliknięciu w link. Polecam wszystkim!
Cena: ok. 70zł
Jak widać moje serca skradły przede wszystkim minerały. Na prawdę warto w nie zainwestować. A jeśli nie jesteście przekonane co do podkładów sypkich, a macie podobne problemy z cerą co ja, no to matujący Kobo też świetnie się sprawdzi :) Mam nadzieję, że trochę przybliżyłam Wam mój mały świat podkładów i może w kolejnej serii kolekcji będą róże, pudry, coś w tym stylu.
*******************************************************************************
Mam
do sprzedania kolejną partię kosmetyków, tych, które udostępniłam w
zakładce sprzedam/wymienię. Można kupić całość, można kupić wybrane
produkty, wszystko opisane na tablica.pl. W razie pytań proszę pisać na tablicy, lub pod adresem nata.w9@wp.pl
**********************************************************************
żadnego z powyższych nie miałam ;(
OdpowiedzUsuńsuper informacje, wezmę je pod uwagę kolejnego zakupu :)
OdpowiedzUsuńnie używałam żadnego z tych podkładów, spodobał mi się 7 :)
OdpowiedzUsuńOj nie miałam jeszcze żadnego :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam KOBO i to była mega tragedia. Czułam się jakbym miała zaprawe położoną na twarz. Brr....
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wole Revlon Custom Creations a obecnie czekam na podkład Dermacol.
Zainteresowałaś mnie jednak tymi minerałami...Gdzie można je dostać?
costasy.pl lub mineralnie.pl :)
Usuńżadnego z nich nie miałam jeszcze, a osobiście uwielbiam podkład colorstay z Revlon!
OdpowiedzUsuńJa takze nie miałam żadnego z nich :) Ale Lily Lolo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńod dawna juz planuje zakup podkładu z Kobo ;)
OdpowiedzUsuńSporo tego, ja nie miałam żadnego:(
OdpowiedzUsuńświetny post, uwielbiam takie czytać:) ja mimo, że mam skórę mieszaną w kierunku do tłustej to podkład z Loreal Lumi sprawdził się u mnie bardzo dobrze:)
OdpowiedzUsuńNiezła kolekcja, planuję kupić lily lolo, ale nie bardzo wiem jaki odcień wybrać, szkoda, że próbek nie sprzedają ;)
OdpowiedzUsuńjuż od jakiegoś czasu czaję się i czaję na te minerały, ale wciąż mam wątpliwości w który konkretnie zainwestować.. uh, dzięki za recenzję, Lily Lolo kusi:))
OdpowiedzUsuńSzukam czegoś na zimę, minerały odpadają. W zimę strasznie wysuszają cerę. Ciężki orzech do zgryzienia z tymi podkładami ;P
OdpowiedzUsuńWidzę, że najlepiej spisują się minerały.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa minerałów, ale jakoś się boję zaryzykować. Mam wrażenie, że to nie będzie mi się trzymało na twarzy :) Chyba czas wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z Twoich podkładów... To znaczy, znam, ale nie z kontaktów osobistych, że tak powiem! :) To na pewno dlatego, że ja szukam podkładów matujących, antybakteryjny itp. A ostatnio to w sumie w ogóle odeszłam od podkładów na rzecz kremów BB. Ale idzie jesień, chyba trzeba będzie do nich wrócić...
OdpowiedzUsuńNie mniej kolekcja imponująca! :)
Pozdrawiam :)
ja właśnie też przede wszystkim matujących, dlatego 3 z nich chociaż takie są :) reszta niestety nietrafiona zbyt dobrze
Usuńten MAC jest raczej dla sucharków, jak większość nawilżających podkładów tej marki, one - te nawilżające - po prostu średnio sprawdzają się na przetłuszczających się skórach. zostaw go sobie na przedwiośnie, kiedy skóra najczęściej jest mocno przesuszona po zimie. powinien być wtedy ok. ;)
OdpowiedzUsuńmoja cera praktycznie w ogóle się nie przesusza, a jak już to w tak niewielkim stopniu, że wystarczy mi ją 3 razy mocno nakremować i działa z powrotem ;)
UsuńLilyLolo mnie kusi:> tyle osób chwali te podkładki, że żal nie wypróbować:)!
OdpowiedzUsuńJa rzadko używam podkładów, nie mam potrzeby ;) A jeśli już to tylko minerałki ;)
OdpowiedzUsuńpodkłady mineralne mnie ciekawią ale jakoś nie mam na razie odwagi sięgnąć bo żadną sztukę.
OdpowiedzUsuńOdkąd odkryłam minerały, nie mogę sobie wyobrazić powrotu do płynnych podkładów. W przypadku tych drugich zawsze miałam problem ze znalezieniem jasnego, chłodnego odcienia. Jeśli jakaś firma pokusiła się o wypuszczenie odcienia dla bladziochów, to ten zazwyczaj zawierał żółte tony, które mi nie służą.
OdpowiedzUsuńzadnego podkładu z tu zaprezentowanych nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnych z tych podkładów, ale tym z KOBO muszę się bliżej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńżadnego z nich nie miałam :)
OdpowiedzUsuńnie mialam zadnego z nich ;o
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie ^^ ;D
wiolka-blog.blogspot.com
Żadnego nie używałam ;)
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę podkładu Lily Lolo, w odcieniu Blondie, ale był zbyt ciemny. Poza tym stosuję kremy z filtrem i minerały kiepsko wtedy wyglądają ;).
OdpowiedzUsuńMi marzy się wypróbowanie Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńMuszę pomyśleć o minerałkach bo też mam problemy ze świeceniem...
OdpowiedzUsuńPodklad Lily Lolo mam zamiar kupic. Chyba ten twoj odcien bedzie i dla mnie dobry :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze żadnego z nich...
OdpowiedzUsuńPolecam podkład Clinique Anti - Blemish Solutions, jest drogi ale mnie matowil na 8 godzin conajmniej :) a rowniez mam problem ze swieceniem jak Ty. Ciezko się go naklada i nie wiem jak z kolorami ale zawsze mozna poprosic o tester w Sephorze lub Douglas i sprawdzic przed kupnem. Naprawde polecam bo przetestowalam :) a ze mam teraz taka cere jak pokazywalas w swoim innym poscie to wstrzymuje sie narazie przed podkladami.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń