Natalia Wabich

Strony

  • Strona główna
  • MAKIJAŻE
  • I cała reszta
  • KONTAKT
  • Włosy

11:15

Antychryst

Dobra, zdaje sobie sprawę, że już dawno po Helołinach i jest już 7 listopada, ale z racji tego, że ja zawsze chodzę własnymi ścieżkami i makijaż ten tworzyłam też grubo przed końcem października, to wstawiam sobie wtedy, kiedy mam chęć! 

Najarałam się na krew z Kryolana, miałam zamówić też lateks, ale zamówiłam mnóstwo innych pierdół i było mi już żal kasy, więc została tylko krew. Wygląda meeeega realistycznie, super zastyga, świetnie się ją zmywa. Jak dla mnie bomba. Będę jej chyba nawet używać poza systemem xD I w głowie mam jeszcze kilka pomysłów, które na pewno w mniej lub bardziej odległym czasie zrealizuje. Walić ograniczenia, nie trzeba tylko robić charakteryzacji w Halloween. A teraz podzielę się tym fajnym zdjęciem, które może trochę zniesmaczyć katolików. 



A gdyby ktoś chciał szybciej zawinąć się z lekcji albo z roboty, to też sztuczna krew jest rozwiązaniem. Chyba sama muszę zweryfikować czy taka misja zakończy się powodzeniem :D Za 20ml dałam chyba 2 dyszki, więc nie jest źle, jeśli wziąć pod uwagę wydajność tego produktu. No chyba, że chcemy udać krwotok, wtedy trzeba zainwestować w większą ilość. 



A teraz szczere uściski mordeczki i do następnego! 

Czytaj więcej »
on 11:15 10
Podziel się!
Starsze posty

22:01

O tym jak zrobiłam sobie brwi permanentne vol. 2 i dlaczego żałuje

 

A na zdjęciu ja, kiedy sama robię sobie architekturę brwi. 

Edit: Wiem, że nie każdy dotrwa do końca postu. Niektórzy oglądają tylko zdjęcia, przez co potem piszą bzdury xD Zatem wrzucam linki tutaj do obu Pań, które za brwi są odpowiedzialne. 
Katarzyna Teresiak PMU Bogusia Rynkiewicz PMU

Na punkcie brwi mam lekką obsesje, dla mnie mają być idealne i doskonałe, dlatego najwięcej czasu podczas makijażu traciłam właśnie na nie. Jakieś 6 lat temu zdecydowałam się na swój pierwszy makijaż permanentny metodą piórkową, było chujowo, więc kto chce się wgłębić w temat zapraszam pod ten link. Ogólnie miałam po tym wielki "uraz" i pomimo pięknych efektów, które wiele razy migały mi gdzieś na instagramie czy fejsie odwodziłam się od tego pomysłu, bo obawiałam się, że znów będzie spierdolone. 

Jakiś diabeł podkusił mnie, żeby może spróbować jeszcze raz. Lenistwo zwyciężyło, chciałam mieć spokój z ich malowaniem, chciałam, żeby makijaż zajmował mi niewiele czasu. Pokusiłam się. Znalazłam jeden taki profil na insta z brwiami idealnymi, typiarka robiła cuda, z resztą możecie sobie zobaczyć pod tym klikając tutaj. Obserwowałam typiarkę od jakiegoś czasu, widziałam, że co jakiś czas wrzuca info, że potrzebuje modelek pokazowych dla swoich kursantek. Dla mnie to był dar od losu, myślę sobie ekstra, piszę się na to, widocznie los tak chciał, że te info zobaczyłam. Potem okazało się, że termin na maj, więc zrezygnowałam, bo w maju to ja już miałam zaplanowaną przeprowadzę do Gdańska, więc o tym poinformowałam, że z tego powodu rezygnuje. Potem zaś los się uśmiechnął do mnie, że jest termin na marzec, więc ja uradowana nie zastanawiając się zgodziłam się z pocałowaniem w rękę. Wszystko ustalone, pyk pyk, że szkolenie miała prowadzić ta od cudownych brwi, a sam makijaż zaawansowana kursantka. No i nadszedł dzień zero. Zanim Wam opiszę co i jak, wrzucę fotkę brwi saute, które jako tako udało mi się wyhodować, z czego byłam mega dumna. Kocham grube brwi, uważam, że odmładzają i już dawno minęła moda na plemniczki i brwi w kształcie najki. 

Byłam święcie przekonana, że wyjdę z pięknymi brwiami, zaufałam tym osobom, widziałam ich pracę, wiem, że szkoleniowiec nie podpisałby się pod certyfikatem, gdyby ktoś dał totalną plamę, po to są robione szkolenia pod okiem szkoleniowca. 

Nie będę wchodziła w szczegóły zabiegu, był żmudny, pochłonął dużo czasu, skrupulatnie każda brew była rysowana. Wcześniej podpisałam zgody, iż zdaje sobie sprawę, że makijaż wykonuje kursantka, o przeciwskazaniach i tak dalej. Spędziłam na fotelu ok. 5 godzin, nie podglądając na brwi w trakcie, wiedziałam, że będą zajebiste. 

Tak wyglądały bezpośrednio po zabiegu. Zostałam poinformowana o tym, żeby ich nie moczyć, nie przecierać, nie smarować niczym i tak dalej. Również o tym, jak wygląda proces gojenia, że teraz się wydają ciemne, potem będą się wydawały za jasne, ale ogólnie pigment ściemnieje i będzie git. Oczywiście miało się również odbyć dopigmentowanie. Usłyszałam termin na maj, przerażona, bo przypominam WYPROWADZKA, mówię, że nie ma szans, że nie przyjadę, więc cudem zostałam wciśnięta na kwiecień. Uf. 

 Ogólnie pierwsza moja ocena była, że rzeczywiście zajebiste, choć trochę bardziej w kształt najki, niż bym wolała. Jednak im bliżej zaczęłam się im przyglądać, tym wydawały mi się bardziej asymetryczne. Lewy początek brwi jest niżej niż prawy, za to cała prawa brew jest nieco wyżej od lewej i wydaje się jakby cieńsza. No ale wiedziałam, że to opuchlizna jeszcze, że takie świeże, ale trochę przerażona napisałam od razu do osoby prowadzącej szkolenie, ale kazała mi zaczekać, aż się wygoją. No okej, myślę sobie, że raczej asymetria nie zjedzie wraz z wygojeniem, ale co ja tam wiem, ufam specjalistom. 

Po wygojeniu wygląda to tak. A im dalej w las, tym gorzej. I nie, na zdjęciu nie podnoszę prawej brwi do góry. Jak zeszły mi strupki, to chciało mi się wyć, asymetria jeszcze bardziej zaczęła się uwydatniać, pomijając fakt, że brwi są meeega jasne, ale mając z tyłu głowy, że będzie dopigmentowanie, że wszystko da się naprawić. 


Tak dla ułatwienia zrobiła, linie pomocnicze. 

Wysłałam zdjęcie brwi obu Paniom, szkoleniowca i kursantce, akurat w momencie, kiedy wszedł kolejny PiSiorowy lockdown i wiedziałam już, że zostałam z ręką w nocniku. Dostałam info, że wizyta się nie odbędzie, że zostanie przesunięta na niewiadomy termin (czyt. nie skorzystam, bo się WYPROWADZAM). Zdruzgotana, że jestem w dupie stwierdziłam na szybkości, że w takim razie w Gdańsku usnę już je sobie laserem, bo nie będę w nich chodziła jak debil, a Szczecin już nie wchodził w grę. Wiecie, to nie henna, co się zmyje po miesiącu czy dwóch, to jednak makijaż permanentny, nie zmaże go gumką. Nawet faceci zauważali, że coś jest nie halo, także jak już nawet oni to widzą, to ewidentnie jest chujowo. Napisałam też do kursantki, co można zrobić, czy może ona przyjmuje, czy mi to poprawi, że może do niej dojadę i w ogóle. Odpisała, że spoko, że przyjmuje w domu, że się dogadamy ale mam zdjęcia podesłać. Potem przez kilka dni była cisza, a ja jakby z tymi krzywymi brwiami dalej łażę. Napisałam również do osoby, która prowadziła szkolenie. W końcu no nie ma sytuacji bez wyjścia, może coś się uda. Miałam nadzieję, że jakiś termin może się znajdzie tuż po lockdownie, no bo głupio tak w krzywych brwiach chodzić co nie. Nie chciałam się bezczelnie wciskać, bo miałam taki kaprys, tylko jednak troszkę wyjątkowa sytuacja. Tym bardziej, że wiedziałam, że szkolenia mogą odbywać się normalnie, więc była dla mnie jakaś nadzieja. 

No nie było. Dostałam informację zwrotną, że ogólnie to asymetrii nie ma, a to, że są jasne, no to cóż, dopigmentowanie załatwi sprawę, no ale termin niewiadomy (przypomina, że wydupiam na 300 km od Szczecina). Zatem ponownie napisałam jak jest, że no asymetria jednak jest widoczna, BO JEST, no i że skoro można robić szkolenia w covid, to czemu nie można dopigmentowania i wiecie, no pierdololo, bo jakby ja dalej mam krzywe brwi. Dostałam odpowiedź oczywiście już w nieco zmiennym tonie, że nie mogę pouczać nikogo w sprawach obostrzeń (które jak widać są traktowane jak komu pasuje), że przecież widziałam na co się pisałam, że kursantka się uczyła nowej metody. Okej, jakby byłam tego w pełni świadoma, ale metoda metodą, wszystko rozumiem, mogłwy wyjść jaśniejsze, ciemniejsze, cokolwiek. Ale krzywe, przez przypominam zaawansowaną kursantkę? (Link). Potem jednak obie kobiety doszły do wniosku, że brwi rzeczywiście różnią się od siebie. Różnią się, nie różnią się, są asymetryczne, nie są asymetryczne. Ene due rike fake. Potem odezwała się do mnie kursantka, że może mi zaproponować dopigmentowanie albo laser. Ja zaś opisałam sytuację z wprowadzką, że raz mówią tak, raz tak, a brwi jak były krzywe, tak są, że gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, to bym się nie zdecydowała i że żałuje. Lockdownu nie można było przewidzieć, ale termin dopigmentowania już tak. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że nie da się tego zrobić w dogodnym mi terminie (pierwotnie usłyszałam propozycje na maj) to bym się absolutnie nie zgodziła. Może bym się wtedy zdecydowała na Gdańsk, może nie, może pomysł by mi przeszedł. Ogólnie wtedy dostałam wiadomość zwrotną, że przecież one do mnie rękę wyciągają, że ja powinnam być za to wdzięczna i w ogóle. Ale hola hola, ja mam SPIERDOLONE brwi, nikt mi nie robi łaski z tego powodu. Gdybym to ja komuś coś zjebała, postarałabym się bardzo, żeby to naprawić, a tu ja mam być wdzięczna, że któraś z nich mi to poprawi na termin, który już mnie nie interesuje. Bo kursanta, ta, która przyjmowała podczas lockdownu w domu, raptem stwierdziła, że przyjmie mnie, ale po obostrzeniach, bo jednak się boi. A że asymetria, to jest normalna, bo każdy ma asymetryczną twarz. Mnie się wydawało, że permanentny jest po to, żeby to niwelować jeśli już, a nie podkreślać, ale już tego nie napisałam. Stanęło na tym, że pluje jadem, że czego ja oczekuje, skoro wyciągają do mnie pomocną dłoń. A no oczekuje tylko tego, żeby profesjonalnie podchodzić do sprawy. I brać odpowiedzialność za coś, co się zrobiło. A ja poczułam się zbyta i wręcz obarczona tym, że te brwi są krzywe, jakby to była moja wina. No ale przecież byłam tylko modelką, więc co ja tam mogę wymagać. Na coś się przynajmniej przydałam. Nie chce robić z nikogo kozła ofiarnego, ale nie lubię też, kiedy się robi ze mnie debila. A tak się czuję, z resztą po opisie sytuacji wnioski wyciągnijcie sami. 

A piszę to dlatego, bo jestem teraz w dupie. I gdybym się 5 razy zastanowiła, to bym się nie zdecydowała i bardzo teraz żałuje. I sugeruje zawsze milion razy przemyśleć, czy na pewno chcemy coś bardziej inwazyjnego. Good for me, że nie spierdolił mi nikt tatuaży, ani ust, ale tutaj trafiłam na naprawdę spoko ziomków, których będę polecać i zawsze mówić o nich ciepło. 

Póki co ratuje się makijażem, a może potem jak już ogarnę wszystko w nowym miejscu zamieszkania, to zdecyduje się ich pozbyć i zapuszczać moje brewki, bo niestety z grubasków niewiele zostało :( 


Powodzenia i uważajcie na siebie 💋

Czytaj więcej »
on 22:01 37
Podziel się!
Starsze posty

17:58

Makijaż na dziś - Ice queen

 






Brwi: Brow Soap Makeup Revolution, cień do brwi Golden Rose, podkład Eveline Satin Matt
Twarz: krem BB Mishha perfect cover, puder Eveline Tea Tree, bronzer Wibo I choose what i want Praline, rozświetlacz WIBO i choose what i want Moonlight 
Oczy: paleta Nabla Poison Garden, paleta Too Faced Chocolate Semi Sweet, glitter Makeup Revolution, eyeliner Maybelline Studio Gel, tusz L'oreal Telescopic
Usta: konturówka Golden Rose 

Uściski! 
Czytaj więcej »
on 17:58 13
Podziel się!
Starsze posty

15:47

Aktualizacja włosów | Koloryzacja farbą Milaton

Rok temu postanowiłam zafundować sobie piękny, jednolity blond u fryzjera. Wyszedł kozacko, piękny, beżowy blond. Lecz moje włosy naturalnie są dość ciemne, chociaż pamiętam je raczej jako ciemny blond, taki mysi, może z wiekiem mi ściemniały. Tak czy siak szybko było widać odrosty, a niestety trochę żal mi wywalać 350zł co miesiąc albo dwa, do tego jakieś fioletowe szampony za miliony monet i maski, nie mówiąc już o tym, że nic tak nie wpływa negatywnie na włosy jak rozjaśnianie, już nieco mniejszym złem jest farbowanie. Czekałam, aż moje włosy urosną mi na tyle, żebym znalazła idealną farbę, aby kolor zrównać jak najbardziej do mojego naturalnego koloru. Najpierw bawiłam się w jakieś mega drogie koloryzujące maseczki, ale cóż, miały w sobie dużo fioletowego pigmentu, przez co włosy po dwóch myciach robiły się raczej fioletowe niż brązowe. 


Nie powiem, bo kolor był obłędnyyyy, jednak blond szybko żółknie i wymaga wiele pracy, żeby utrzymać go w ryzach. 


Potem zaczęłam przygodę ze świadomą pielęgnacją i właśnie z wyżej wspomnianą maską koloryzującą, która dała właśnie taką fioletową poświatę jak na zdjęciu po prawej. Potem już było tylko namiętne poszukiwanie farby, która będzie jak najbardziej naturalna w swoim kolorze. Została mi polecona farba Milaton, zawitałam zatem w hurtowni kosmetycznej i Pani doradziła mi kolor 6.11, czyli jasny popielaty brąz. Rzeczywiście wstrzelił się idealnie w moje naturalny kolor. Nie mówiąc już o tym, że za dwie farby i dwa oksydanty dałam 75zł, zużyłam tylko jedną farbę na jedno farbowanie moich długich włosów, dla mnie deal życia. Niestety z racji tego, że wcześniej miałam blond, no to ten brąz mi siędość szybko wypłukał i znowu prześwitywał mi gdzieniegdzie blond, gdzieniegdzie jeszcze fiolet i tak nieciekawie to wyglądało. 

Jednak zanim urosną mi włosy, aby na całości był już tylko mój naturalny kolor, to muszę jednak trochę poczekać i przecierpieć z tym co jest na głowie, albo po prostu raz na 2 miechy zafarbować się Milatonem, bo kolor pięknie i jednolicie się wypłukuje i nie zauważyłam też, aby jakoś znacznie przesuszył włosy. A jakość i stosunek ceny do jakości to już w ogóle sztos. Teraz zużyłam 1/3 mniej farby, bo nie nanosiłam jej na odrosty. I efekt prezentuje się następująco. 



Za dwa, trzy mycia będzie już idealnie zgrywał się z górą. Jednak kiedy żaden kolor nie jest idealny, najlepiej zawsze wrócić do swojego naturalnego koloru ;) Jako brunetka czuję się najlepiej. A farbę Milaton zdecydowanie polecam, duży wybór naturalnych odcieni. 

Czytaj więcej »
on 15:47 10
Podziel się!
Starsze posty

18:57

Makijaż na dziś - Navy

 Ostatnio znowu zaprzyjaźniłam się ze swoim aparatem, z Photoshopem i wstąpiła we mnie jakaś nowa wena. Zatem zapraszam na dzisiejszy makijaż z nutą ciemnego błękitu. 



Brwi: Brow Soap Makeup Revolution, cień do brwi Golden Rose, podkład Eveline Satin Matt
Twarz: podkład Eveline Satin Matt, puder Eveline Tea Tree, bronzer Wibo I choose what i want Praline, rozświetlacz Makeup Revolution Golden Highlight
Oczy: paleta Nabla Poison Garden, cień Makeup Geek Voltage, eyeliner Maybelline Studio Gel, tusz L'oreal Telescopic
Usta: błyszczyk powiększający Eveline XL Lip Hawaii

Uściski :* 
Czytaj więcej »
on 18:57 5
Podziel się!
Starsze posty

18:11

Jak schudnąć bez restrykcyjnych diet i głodówek?

  W wieku dorastania byłam gruba, ważyłam coś koło 70kg przy wzroście 158 cm. Schudłam do 53/55 i w miarę się to trzymało przez jakiś czas. Potem miałam wahania wagi, raz więcej, raz mniej, ale nigdy już dotąd nie ważyłam poniżej 60kg. Nie będę opowiadać tu o tym, że miałam grube kości, czy nie wiadomo jakie "wyssane" z palca problemy. Być może branie antydzieciowych tabletek miało w tym jakiś swój udział, na pewno przy zatrzymywaniu wody w organizmie, ale moja waga wynikała wyłącznie z mojego lenistwa i miłości do jedzenia. 

Ostatni raz kiedy wzięłam się za siebie to był czerwiec 2019 i z tamtego też okresu mam zdjęcia przed. Zaczęłam chodzić na siłownie, ale nie liczyłam kalorii, jadłam "na oko" i coś tam moje ciało się zmieniło, ale potem olałam siłownie i pewnie wróciłam do wagi sprzed. Następnie znów postawiłam na ćwiczenia w domu, ale znudziły mi się po miesiącu i nie ucząc się na błędach znowu nie zwracałam uwagi na to co jem no i zaś stałam się okrąglejsza. 

Przyszedł marzec zeszłego roku i stwierdziłam, że TERAZ jest ten czas, ale czas na liczenie kalorii. To był dobry ruch, bo potem i tak wszystko jebło, pozamykali siłownie, pozamykali nas w domu, więc o jakimś szczególnym ruchu nie było mowy, a w domu też nie ćwiczyłam. Jadłam wszystko, nie dla mnie są drakońskie diety i wpierdalanie sałatek. Ważne było tylko, żeby mieścić się w danej kaloryce. Szło opornie, bo ja jestem łasuchem i nie potrafię przejść obojętnie obok czekolady, także pozwalałam sobie na mniejsze i większe grzeszki, zatem schudłam 8kg od marca do dziś. Zmiana jest widoczna, jednak potrzebuje ujędrnić i wyrobić sobie ładniejszą sylwetkę, więc od miesiąca wprowadziłam różne domowe ćwiczenia. Mam nadzieję, że do lata będę świecić 6pakiem xD 

A teraz najważniejsze, czyli jak moje ciało zmieniło się na przestrzeni niespełna dwóch lat. 


 W wieku dorastania byłam gruba, ważyłam coś koło 70kg przy wzroście 158 cm. Schudłam do 53/55 i w miarę się to trzymało przez jakiś czas. Potem miałam wahania wagi, raz więcej, raz mniej, ale nigdy już dotąd nie ważyłam poniżej 60kg. Nie będę opowiadać tu o tym, że miałam grube kości, czy nie wiadomo jakie "wyssane" z palca problemy. Być może branie antydzieciowych tabletek miało w tym jakiś swój udział, na pewno przy zatrzymywaniu wody w organizmie, ale moja waga wynikała wyłącznie z mojego lenistwa i miłości do jedzenia. 

Ostatni raz kiedy wzięłam się za siebie to był czerwiec 2019 i z tamtego też okresu mam zdjęcia przed. Zaczęłam chodzić na siłownie, ale nie liczyłam kalorii, jadłam "na oko" i coś tam moje ciało się zmieniło, ale potem olałam siłownie i pewnie wróciłam do wagi sprzed. Następnie znów postawiłam na ćwiczenia w domu, ale znudziły mi się po miesiącu i nie ucząc się na błędach znowu nie zwracałam uwagi na to co jem no i zaś stałam się okrąglejsza. 

Przyszedł marzec zeszłego roku i stwierdziłam, że TERAZ jest ten czas, ale czas na liczenie kalorii. To był dobry ruch, bo potem i tak wszystko jebło, pozamykali siłownie, pozamykali nas w domu, więc o jakimś szczególnym ruchu nie było mowy, a w domu też nie ćwiczyłam. Jadłam wszystko, nie dla mnie są drakońskie diety i wpierdalanie sałatek. Ważne było tylko, żeby mieścić się w danej kaloryce. Szło opornie, bo ja jestem łasuchem i nie potrafię przejść obojętnie obok czekolady, także pozwalałam sobie na mniejsze i większe grzeszki, zatem schudłam 8kg od marca do dziś. Zmiana jest widoczna, jednak potrzebuje ujędrnić i wyrobić sobie ładniejszą sylwetkę, więc od miesiąca wprowadziłam różne domowe ćwiczenia. Mam nadzieję, że do lata będę świecić 6pakiem xD 

A teraz najważniejsze, czyli jak moje ciało zmieniło się na przestrzeni niespełna dwóch lat. 



Jeśli ktoś z Was chce coś w sobie zmienić, to nie szukajcie wymówek, tylko rozwiązań. I mówi Wam to najbardziej leniwa osoba xD Też długi czas szukałam wymówek, nie chciało mi się. Samo jednak nic nie przyjdzie, a nie byłam zadowolona ze swojego ciała. Lubię jednak podobać się sama sobie, dlatego mam nadzieję, że zostanie mi ta wytrwałość tak samo jak moja miłość do żarcia. 

Życzę powodzenia sobie i Wam, ściskam! 
Czytaj więcej »
on 18:11 5
Podziel się!
Starsze posty
Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

LINKI

  • FACEBOOK
  • INSTAGRAM
  • PINTEREST

Archiwum

WYSZUKAJ

About me

O mnie

Moje zdjęcie
Wdowa Po Stalinie
Wyświetl mój pełny profil

Followers

Całkowita liczba wyświetleń

  • Home
  • O wszystkim i o niczym
  • _Książki
  • _Lubimy czytać
  • Makijaże
  • Recenzje kosmetyków
  • Włosy
  • Współpraca

Moja lista blogów

Popularne posty

  • O tym jak zrobiłam sobie brwi permanentne metodą piórkową. Za ile, gdzie i czy było warto? Efekty przed i po.
    Zacznę od tego, co to w ogóle jest metoda piórkowa i na czym ona polega. Jest to trwały makijaż, który wykonuje się za pomocą tak zwanego ...
  • Jak osiągnąć efekt sztucznych rzęs bez konieczności ich przedłużania czy doklejania? Wszystko możliwe z Revitalash Advanced - podejście drugie.
    Dokładnie 3 lata temu pisałam recenzję tej odżywki, kiedy to pierwszy raz miałam z nią styczność, wchodziła ona jakieś dopiero w łaski klie...
  • Zdrowe i białe zęby w 5 dni - mój sposób na piękny uśmiech. O wybielających nakładkach iWhite słów kilka.
    Tydzień temu podjęłam się współpracy z producentem iWhite. Jestem posiadaczką raczej naturalnie żółtawej barwy kości. Podobno taka jest nat...
  • Recenzja odżywki RevitaLash Advanced!
    Odżywkę miałam przyjemność wygrać, bo sama nie zdecydowałabym się jej kupić. Nigdy nie wierzyłam jakoś w specjalne moce odżywek, a sama też...

____________________________________________________________________________________________________

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Natalia Wabich. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.