Co roku z okazji urodzin robię sobie jakiś prezent. Zazwyczaj były to tatuaże, ale nowe przekłucia, ale w tym roku postanowiłam zaspokoić swoją ciekawość i powiększyć usta. Nie, żebym miała do tej pory z nimi jakiś kompleks, żebym była nieszczęśliwa z powodu swoich ust, jednak stwierdziłam, że przyda się je nieco podrasować, chociażby ze względu asymetrii, którą posiadam. Zanim podjęłam decyzję o wyborze osoby, która przeprowadzi zabieg przeszukałam i przejrzałam mnóstwo miejsc i zdjęć, ostatecznie jednak decyzje podjęłam spontanicznie z tygodnia na tydzień. Im dłużej się zastanawiam, tym gorzej zawsze trafiam. Padło zatem na Candy Studio mgr. Sandra Kwaśniewska w Szczecinie. Akurat była promka na nową metodę powiększania ust, więc poszłam za ciosem i się umówiłam. W cenie promocyjnej za 1ml kwasu zapłaciłam 500zł. 
Kilka dni przed zabiegiem próbowałam przeszperać internet w poszukiwaniu zdjęć w trakcie gojenia, jakiś relacji dziewczyn, które to robiły czy cokolwiek, co nakieruje mnie na sam zabieg. Nie było tego zbyt wiele. Być może dlatego, że wszelkie ingerencje w ciało, te mniejsze czy większe to jeszcze trochę temat tabu. Zapewne z tego względu, że trochę jest to piętnowane i myślę też, że dziewczyny, które sobie coś robią nie chcą się przyznawać, bo wstyd. Wstyd w tym sensie, że chciałyby być piękne, nieskazitelne i idealne najlepiej bez poprawek, a jak sobie coś robią, to głupio przyznać, że są piękne nie dzięki matce naturze, tylko dzięki podrasowaniu skalpelem, kwasem, botoksem czy innymi nićmi. Ja nie mam zamiaru zaprzeczać, że sobie czegoś nie zrobiłam, albo to ukrywać. Przecież nagle w nocy magicznym trafem nie urosły mi usta. Zrobiłam i tyle, może to się komuś podobać albo nie. 

Oczywiście jak w kwestii każdej ingerencji w swoje ciała miałam obawy i to ogromne. Szczególnie typu spierdolenia zabiegu, wiadomka, ale raz się żyje. Do gabinetu weszłam lekko zestresowana, wypełniłam ankietę, Pani Sandra mnie znieczuliła maścią, poinformowała co i jak robić po zabiegu oraz czego unikać no i zaproponowała piłeczkę antystresową. Uważam się za twardzielkę, więc odmówiłam, ale jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy powiększanie ust boli, to tak, boli kurewsko. I mówi to ktoś, to ma wydziarany rękaw, przebite różne miejsca na ciele, a igły nie są mi straszne ani obce. Tak tutaj łzy mi leciały niekontrolowanie. Ale jak o mówią, cierp ciało jak chciało, więc nie stękałam zbytnio z tego powodu. Znieczulenie trwało ok. 10-15 minut, sam zabieg jakieś 15-20, trudno mi dokładnie oszacować, bo nie patrzyłam na zegarek, ale nie trwało to długo. Krew się ze mnie lała jak z prosiaka, być może to efekt tego, że byłam przed okresem, ale wydaje mi się, że mam tak zawsze. Przy wyrwaniu ósemek było to samo. 

Przy pierwszej iniekcji zostało mi prowadzony niecały 1ml, reszta została na dostrzyknięcie i ewentualną korektę asymetrii. Bezpośrednio po zabiegu usta były opuchnięte, nabrzmiałe i wyglądały, jak wyglądały, sami zobaczcie xD 


Był lekki dzióbek, ale to normalne. Sama opuchlizna trzymała mi się może 3-4 dni, sianiaki porobiły mi się wyłącznie ze względu na samą iniekcję i też bardzo szybko zeszły. Po zabiegu nie bolały mnie, ani nie przysparzały żadnych problemów. Oczywiście nie można ich dotykać łapskami przez 24 godziny ani się całować. I obowiązkowo maść arnikowa na siniaczki i opuchliznę. Ja nie dotykałam ich przez 3 dni. Bałam się xD Miałam wykonywany zabieg pierwszy raz, więc traktowałam je bardzo delikatnie i z dużą obawą. Dopiero po 3 dniach nakładałam maść już palcami i wyczułam w ustach delikatne grudki. Wizualnie były praktycznie niewidoczne, dopiero pod palcami je wyczułam. Pani Sandra poinformowała mnie, żeby usta masować i że to dość normalne przy "dziewiczych" ustach i że kwas może się układać nawet do miesiąca. No i rzeczywiście, zaczęłam je masować, potem Pani Sandra na wizycie kontrolnej też mi je wymasowała i było lepiej. 
Jak widać usta w trakcie gojenia wyglądały nadzwyczaj dobrze. Podobno jedne dziewczyny puchną bardziej, jedne mają więcej siniaków, inne nie. Wszystko kwestią indywidualnych predyspozycji. Moje usta były dla mnie łaskawe. 

Po jakiż 8 dniach postanowiłam je pomalować, chociaż uważam, że muśnięte błyszczykiem już wyglądają doooobrze. 




Na kolejnej wizycie po ok. dwóch tygodniach zostało mi dostrzyknięte resztki kwasu, było tak niecałe 0.3 ml. Bolało już mniej, mniej też było wkłuć ze względu na mniejszą ilość kwasu. Ogólnie to zostały po prostu dopieszczone. Ze względu na te moją asymetrię w górną część ust z lewej strony dostałam zdziebko więcej kwasu, żeby potem były idealne. 

Tutaj bezpośrednio po dotrzyknięciu. 


Ważne jest po takim zabiegu po prostu stosowanie się do zaleceń, które otrzymujecie od osoby wykonującej zabieg. Kwas nie lubi dużych różnic temperatur, więc na początku trzeba uważać z piciem kawy i jedzeniem posiłków, czy skrajnie zimnych napojów. Absolutnie nie przykłada się lodu. Wystarczy stosować maść arnikową i masować. Im mniej się opalamy, tym efekt będzie trwalszy. I ważne jest picie duuużej ilości wody. 

Przejdźmy teraz do najważniejszego, czyli zdjęć przed i po. 



Jak widać asymetria była dość widoczna. Patrząc w lustro jej tak nie zauważałam, ale na zdjęciach uwidaczniała się jakby bardziej. Teraz usta są pełne i jędrne. Takie całuśne. Bardzo mi się podobają, są wymodelowane i chyba niczego im teraz nie brakuje. Nie  wyglądam jak glonojad, nie mam parówek xD Momentami czuję nawet niedosyt i zastanawiam się, czy nie chcę jeszcze troszkę większych, ale wolę na razie poczekać i sprawdzić jak długo będzie trzymał się efekt, który też w dużej mierze uzależniony jest od naszego organizmu. Czy zdecydowałabym się na zabieg ponownie? Wydaje mi się, że tak. Chciałam zaspokoić tylko ciekawość, ale podobają mi się na tyle, że nie wiem, czy nie będę wykonywała zabiegu regularnie. Kto wie 🤷🏻‍♀️

18 komentarzy:

  1. Dzięki za opis, mało ludzi rzeczywiście o tym informuje i dzieli się takimi doświadczeniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem przed, Twoj efekt jest piekny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się bardziej podobało przed, fajne miałaś usta, po nich samym bym cię poznała na zdjęciu :) Teraz jest bardziej insta-standard... ale najważniejsze, że tobie się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie kierowałam się instastamdardami 😋 chciałam zaspokoić swoją ciekawość i była to raczej spontaniczna decyzja 🙈 moje wcześniejsze też mi się podobały, ale teraz są jednak bardziej sprężyste, a wcześniej mocnooo mi się przesuszały 🤷

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny artykuł!
    Radziłbym zwrócić uwagę na to pytanie:
    xtrazex opinie

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że o tym piszesz. Większość osób powiedziałaby, że to od kosmetyków jest taki spektakularny efekt :-) Pięknie usta wyglądają. Sama bym chciała kiedyś taki zabieg sobie zrobić bo mam mikroskopijne usta :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zatem nie ma co się zastanawiać, tylko robić! :) :*

      Usuń
  8. Przepiękne masz te usta, idealne do ciebie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiększanie ust wiąże się z siniakami na ustach, lecz później efekt jest bardzo fajny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ładny efekt, a ile mniej więcej się utrzymuje kwas w ustach?

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiększanie ust to chyba najpopularniejsza forma medycyny estetycznej. Na początku usta wydają się być mocno napuchnięte i mogą lekko boleć. Jednak z czasem opuchlizna i ból znikają a pozostają piękne usta. Super sprawa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za WSZYSTKIE komentarze, jest mi niezmiernie miło czytając je! :)