12:53
Ulubieńcy lipca, czyli 5 topowych kosmetyków: Makeup Revolution, Melkior Proffesional, Barwa Siarkowa, MakeUpGeek
Wprawdzie ulubieńcy pojawiają się u mnie bardzo nieregularnie, ale akurat tych pięć kosmetyków używam przez ostatni miesiąc bardzo intensywnie i mogę się z czystym sumieniem polecić. Jeśli jesteście ciekawe czym się tak zachwycam, zapraszam do dalszej lektury.
Makeup Revolution, Vivid Baked Highlighter w odcieniu Golden Lights
Uwielbiam rozświetlacze, które widać na twarzy, które dają cudowną taflę. Nie znoszę za to rozświetlaczy, które niby błyszczą, ale widać je tylko na zdjęciach, a w świetle dziennym są prawie niewidoczne. To, co robi to cudo na policzkach to istna poezja. Ja jestem w nim zachwycona! Używam go niemal codziennie i prezentuje się obłędnie zarówno w świetle dziennym jak i na zdjęciach. Efekt na buzi możecie zobaczyć chociażby tutaj: klik klik. Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że można go kupić w cenie ok. 15zł, to czego tu więcej chcieć? Dla mnie numer 1 w rozświetlaczach! Opakowanie nie jest małe, więc zużycie go przed końcem daty ważności pewnie nie będzie możliwe, ale ma to też swoje plusy w postaci wydajności. Nie ma się jednak co rozwodzić, lepiej go podziwiać.
Makeup Revolution, Ultra Aqua Brow Tint
Ta farbka do brwi to poniekąd odpowiednik rozsławionego już produktu od MUFE o podobnej również nazwie Aqua Brow. Nie miałam okazji próbować oryginalnej wersji, bo niestety cena sięga nieco ponad 100zł, a dla mnie to zdecydowanie zbyt wiele jak za produkt do brwi. Początkowo miałam kupić nową pomadę do brwi z Inglota, ale niewiele jeszcze można było wtedy znaleźć swatchy, więc zdecydowałam się na totalnie niższą półkę cenową i decyzja padła właśnie tą farbkę. Już nie mówiąc o tym, że gramatura jest ogromna, bo to aż 9g, gdzie pomada z Inglota to tylko 2g... Kolorem jestem zachwycona, bo nadaje się zarówno dla blondynek jak i szatynek, a można sobie nieco stopniować efekt od delikatnego, po mocniejszy. Kiedy już kosmetyk zaschnie nie jest go łatwo naruszyć. Trzeba porządnie trzeć, albo mieć mokry paluch, żeby uszkodzić makijaż. Dla mnie bomba, bo w przypadku kredki czy cienia łatwo nawet niechcący uszkodzić sobie brew. Myślę, że nawet dla początkujących będzie odpowiedni i nie zrobi krzywdy. Efekty na twarzy możecie zobaczyć w tych makijażach: klik klik, klik klik. Jak większość produktów MUR farbka jest bardzo tania, również ok. 17zł. Wardy przetestowania!
Melkior Proffesional, Mineral Matt Bronzing Powder w odcieniu Honey
W opakowaniu wygląda dość ciemno ale w rzeczywistości pigmentacja nie jest aż tak intensywna i kolor staje się wtedy na prawdę miodowy. Z jednej strony nie jest zaletą to, że bronzer ma taką delikatną pigmentację, ale z drugiej zaś strony przynajmniej nie zrobi nam pasów startowych z policzków, a efekt możemy sobie stopniować i uzyskać nieco żywszy kolor. Teraz, kiedy mam blond włosy to idealny kolor. Bardzo ładnie wygląda na buzi, a aplikacja jest właśnie przez tą zaleto/wadę łatwa i przyjemna. Na pewno będzie to dobre rozwiązanie dla osób, które boją się bronzerów właśnie przez to, że nie chcą sobie zrobić plam. Efekt na twarzy możecie zobaczyć tutaj: klik klik.
Barwa Siarkowa, krem antybakteryjny i matujący
Ostatnim razem używałam go jakieś 3 lata temu w szukałam po nim jakiegoś zamiennika, może czegoś lepszego, ale niestety nic takiego nie znalazłam. Poza tym był ciężko dostępny. Niby znalazłam go w Rossmannie, ale chyba nie w każdym jest, a bynajmniej nie w tym, w którym ja często bywam. Przetestowałam multum kremów matujących i mogę powiedzieć z ręką na sercu, że lepszego nie ma. Na buzi zastyga bardzo szybko do pełnego matu. Jest idealny pod makijaż, bo nic się przez niego nie roluje, a powiem więcej, pozwala wręcz na lepsze zastygnięcie podkładu. Matuje mnie na długie godziny, w prawdzie nadal w dzień robię poprawki, ale to już nie jest taki ogromny błysk. Wręcz delikatne błyszczenie się, które nawet można by zaakceptować, no ale ja lubię być matowa. Jeśli macie tłustą cerę, spróbujcie go, a będziecie zachwycone! Ja nakładam go tylko na najbardziej wymagające partie, czyli nos, czoło, broda i obszar koło nosa, policzki zostawiam w spokoju. Przez to z pewnością starczy na jeszcze dłużej, ale i tak sam w sobie jest wydajny.
MakeUpGeek, Vegas Lights
Dla mnie to idealna paleta wyjazdowa. Posiada tylko 6 kolorów, a można nimi zrobić cuda. Nadaje się do dziennego makijażu i do wieczorowego. Poza tym jest mała, poręczna i z lusterkiem, ideał. 3 cienie są błyszczące, 3 matowe w czym jeden, najciemniejszy posiada brokat. Pigmentacja jest powalająca, nie potrzeba bazy, by cokolwiek tu podbijać, a i trwałość również jest godna podziwu, bo i bez bazy potrafią przetrwać dłuugie godziny bez naruszenia. Paletka jest na prawdę funkcjonalna i jeszcze w ładnym opakowaniu, kartonowym, trochę jak te palety The Balm, ale ładnym, zamykanym na magnes. Tutaj możecie zobaczyć kilka makijaży wykonanych tą paletą: klik klik, klik klik, klik klik.
Makeup Revolution, Vivid Baked Highlighter w odcieniu Golden Lights
Uwielbiam rozświetlacze, które widać na twarzy, które dają cudowną taflę. Nie znoszę za to rozświetlaczy, które niby błyszczą, ale widać je tylko na zdjęciach, a w świetle dziennym są prawie niewidoczne. To, co robi to cudo na policzkach to istna poezja. Ja jestem w nim zachwycona! Używam go niemal codziennie i prezentuje się obłędnie zarówno w świetle dziennym jak i na zdjęciach. Efekt na buzi możecie zobaczyć chociażby tutaj: klik klik. Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że można go kupić w cenie ok. 15zł, to czego tu więcej chcieć? Dla mnie numer 1 w rozświetlaczach! Opakowanie nie jest małe, więc zużycie go przed końcem daty ważności pewnie nie będzie możliwe, ale ma to też swoje plusy w postaci wydajności. Nie ma się jednak co rozwodzić, lepiej go podziwiać.
Makeup Revolution, Ultra Aqua Brow Tint
Ta farbka do brwi to poniekąd odpowiednik rozsławionego już produktu od MUFE o podobnej również nazwie Aqua Brow. Nie miałam okazji próbować oryginalnej wersji, bo niestety cena sięga nieco ponad 100zł, a dla mnie to zdecydowanie zbyt wiele jak za produkt do brwi. Początkowo miałam kupić nową pomadę do brwi z Inglota, ale niewiele jeszcze można było wtedy znaleźć swatchy, więc zdecydowałam się na totalnie niższą półkę cenową i decyzja padła właśnie tą farbkę. Już nie mówiąc o tym, że gramatura jest ogromna, bo to aż 9g, gdzie pomada z Inglota to tylko 2g... Kolorem jestem zachwycona, bo nadaje się zarówno dla blondynek jak i szatynek, a można sobie nieco stopniować efekt od delikatnego, po mocniejszy. Kiedy już kosmetyk zaschnie nie jest go łatwo naruszyć. Trzeba porządnie trzeć, albo mieć mokry paluch, żeby uszkodzić makijaż. Dla mnie bomba, bo w przypadku kredki czy cienia łatwo nawet niechcący uszkodzić sobie brew. Myślę, że nawet dla początkujących będzie odpowiedni i nie zrobi krzywdy. Efekty na twarzy możecie zobaczyć w tych makijażach: klik klik, klik klik. Jak większość produktów MUR farbka jest bardzo tania, również ok. 17zł. Wardy przetestowania!
Melkior Proffesional, Mineral Matt Bronzing Powder w odcieniu Honey
W opakowaniu wygląda dość ciemno ale w rzeczywistości pigmentacja nie jest aż tak intensywna i kolor staje się wtedy na prawdę miodowy. Z jednej strony nie jest zaletą to, że bronzer ma taką delikatną pigmentację, ale z drugiej zaś strony przynajmniej nie zrobi nam pasów startowych z policzków, a efekt możemy sobie stopniować i uzyskać nieco żywszy kolor. Teraz, kiedy mam blond włosy to idealny kolor. Bardzo ładnie wygląda na buzi, a aplikacja jest właśnie przez tą zaleto/wadę łatwa i przyjemna. Na pewno będzie to dobre rozwiązanie dla osób, które boją się bronzerów właśnie przez to, że nie chcą sobie zrobić plam. Efekt na twarzy możecie zobaczyć tutaj: klik klik.
Barwa Siarkowa, krem antybakteryjny i matujący
Ostatnim razem używałam go jakieś 3 lata temu w szukałam po nim jakiegoś zamiennika, może czegoś lepszego, ale niestety nic takiego nie znalazłam. Poza tym był ciężko dostępny. Niby znalazłam go w Rossmannie, ale chyba nie w każdym jest, a bynajmniej nie w tym, w którym ja często bywam. Przetestowałam multum kremów matujących i mogę powiedzieć z ręką na sercu, że lepszego nie ma. Na buzi zastyga bardzo szybko do pełnego matu. Jest idealny pod makijaż, bo nic się przez niego nie roluje, a powiem więcej, pozwala wręcz na lepsze zastygnięcie podkładu. Matuje mnie na długie godziny, w prawdzie nadal w dzień robię poprawki, ale to już nie jest taki ogromny błysk. Wręcz delikatne błyszczenie się, które nawet można by zaakceptować, no ale ja lubię być matowa. Jeśli macie tłustą cerę, spróbujcie go, a będziecie zachwycone! Ja nakładam go tylko na najbardziej wymagające partie, czyli nos, czoło, broda i obszar koło nosa, policzki zostawiam w spokoju. Przez to z pewnością starczy na jeszcze dłużej, ale i tak sam w sobie jest wydajny.
MakeUpGeek, Vegas Lights
Dla mnie to idealna paleta wyjazdowa. Posiada tylko 6 kolorów, a można nimi zrobić cuda. Nadaje się do dziennego makijażu i do wieczorowego. Poza tym jest mała, poręczna i z lusterkiem, ideał. 3 cienie są błyszczące, 3 matowe w czym jeden, najciemniejszy posiada brokat. Pigmentacja jest powalająca, nie potrzeba bazy, by cokolwiek tu podbijać, a i trwałość również jest godna podziwu, bo i bez bazy potrafią przetrwać dłuugie godziny bez naruszenia. Paletka jest na prawdę funkcjonalna i jeszcze w ładnym opakowaniu, kartonowym, trochę jak te palety The Balm, ale ładnym, zamykanym na magnes. Tutaj możecie zobaczyć kilka makijaży wykonanych tą paletą: klik klik, klik klik, klik klik.
A jaki jest Wasz ulubiony kosmetyk miesiąca? :)