1. Glazel – Perełki rozświetlające skórę
Polubiłam
się ostatnio z rozświetlaczami dzięki kalendarzowi Benefit, grze trafiły się
dwie miniaturki rozświetlaczy i są cudowne! Używam ich teraz codziennie i nie
wyobrażam sobie codziennego makijażu bez High Beam, gdzie kiedyś obywało się u
mnie bez odrobinki światełka na policzkach. Nie jestem może jakoś przychylnie
nastawiona do kuleczek…ogólnie nie lubię takiej formuły kosmetyku i jakoś tak
kojarzy mi się to z takim błyskiem, no ale zobaczymy, dam mu szansę, jestem
ciekawa jak wypadnie na buzi.
2. Beautyface – Innowacyjne
serum do twarzy
Jak
w pudełku nie krem do twarzy na zmarszczki, nawilżający, na naczynka, balsam
taki, owaki, to znów serum. Nie żebym wybrzydzała, czy coś, tylko wydaje mi
się, że troszkę za dużo tych produktów do twarzy, a ciężko jest zużyć w miesiąc
coś, co ma 50 ml czy tym bardziej 100ml jak w poprzednim pudełku. A nie ma
sensu też stosować dwóch czy trzech na raz. Zwolnijcie tempo trochę z tymi
produktami do twarzy, bo będzie ciężko napisać coś sensownego o produktach do
twarzy.
3. Sylveco – Oczyszczający peeling
do twarzy
Opakowanie
łudzącą przypomina mi Organique poprzez to aluminiowe wieczko, dlatego też
widząc pierwszy raz pudełko Shiny gdzieś na zdjęciu byłam przekonana, że to
właśnie ten producent. Pomyliłam się, no cóż. Kiedy otworzyłam słoiczek zdziwił
mnie widok budyniowej konsystencji, nie tak wyobrażałam sobie peeling.
Doczytałam jednak, że zawiera on korund, który jest drobniutki, ale dość ostry.
Ja chyba jednak nadal wolę te gruboziarniste cuda. Zapach mnie nieco odrzucił, trochę
taki sztuczny. Zobaczymy dalej w użytkowaniu, mam nadzieję, że zwrócę mu honor
;)
4. Vedara – Balsam odnawiający
do ust z 24 karatowym złotem
No
no, ekskluzywny balsamik do ust, skoro ze złotem ;) Jakoś tak ostatnio rzuciły
mi się w drogerii jakieś kremy z 24 karatowym złotem, więc chyba weszła jakaś
moda w kosmetyce na złoto. Nie wiem jak ono samo w sobie wpływa na
cerę/usta/skórę oprócz efektu bling bling, ale na pewno się dowiem. Zapach ma
cudnie słodki, a złotko faktycznie mieni się w słoiczku. Ostatnio usta tak
bardzo mi pękły, na samym środku ust, że robi mi się teraz piękna blizna.
Uratowała mnie wazelina, więc teraz oby złotko podtrzymało ten super efekt.
5. Sylveco – Szampon do włosów
Szamponów
nigdy nie za mało, tylko oby w końcu okazał się którymś w 100% odpowiedni do
potrzeby moich włosów. Ostatnio najbardziej przypasował mi szampon z Pantene,
ale przy takiej ilości szamponów jakiej mam teraz, wstrzymam się z kupnem
większej pojemności tamtego cudeńka. Także na razie oby ten pszeniczny płyn
sprawdził się na moich w trakcie rozjaśnienia włosach.
Jak
widać w tym miesiącu w pudełku króluje Sylveco, fajnie, bo to całkiem tania i
całkiem dobra firma, z przyjemnością poznam ich inne kosmetyki. Najmniej jestem
zadowolona z tego serum, już mam trochę kremów do twarzy. A jakie są Wasze
wrażenia po otrzymaniu pudełeczka?
Ciekawa zawartość tego pudełeczka;)
OdpowiedzUsuńJa pilingu to twarzy nie mogę odkręcić - muszę dać tacie jak będę w domu.Również dostałam szampn - szkoda, że nie balsam, ale narazie szampon robi niezłe wrażenie. Ładny zapach i dobrze się pieni. Pozostałe produkty jakoś nie specjalnie przypadły mi do gustu. Po prostu sama bym ich nie kupiła.
OdpowiedzUsuńDla mnie zawartość idealna! Już się mogę doczekać co będzie w Walentynkowym wydaniu. U mnie dzisiaj też będzie o Shinyboxie styczniowym ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
bardzo mnie cieszy zawartość
OdpowiedzUsuńDużo Sylveco :)
OdpowiedzUsuńSzamponik do włosów jest świetny :)
OdpowiedzUsuńFajna zawartość;)
OdpowiedzUsuńo matko, skąd Ty wzięłaś kalendarz adwentowy Benefit??? to brzmi jak oaza rozpusty, a w Sephorze nigdy takiego nie widziałam :(
OdpowiedzUsuńDo mnie jakoś Shinybox nie przemawia, być może dlatego, że nie lubię kupować kota w worku. :)
OdpowiedzUsuń