Kurację zaczęłam dokładnie w połowie listopada, przez pierwsze dwa opakowania przebiegłam wzorowo, łykałam suple zgodnie z zaleceniem producenta. Przy trzecim opakowaniu było już nieco gorzej, ale zaraz opiszę Wam dlaczego.
Przy pierwszym opakowaniu szło gładko, pamiętałam o każdej tabletce i już na początku grudnia zaczęłam zauważać efekty. Włosy wypadały nadal, ale zdecydowanie mniej. Paznokcie za to zaczęły się robić twarde jak skała i cieszyłam się, że w końcu po półrocznej przerwie będę mogła je pomalować. Tak też się stało, zdążyłam pomalować paznokcie dwa razy, lakierami, które wcześniej już były używane. Jednak przy drugim zmywaniu paznokci okazało się, że paznokieć rozwarstwia mi się od łożyska. W sumie nie zorientowałam się nawet od razu, bo po zmyciu wszystko wydawało mi się okej. Dopiero po dobrych dwóch godzinach dopatrzyłam się, że paznokieć na palcu wskazującym nie jest taki, jaki powinien być. Wujek google podpowiedział mi, że jest to onycholiza, która nigdy wcześniej u mnie nie wystąpiła i zdziwiłam się zdrowo, gdy akurat trafiło się to podczas kuracji. A to właśnie kuracja miała mi dostarczyć minerałów i witamin, bo nie sądzę, aby onycholiza powstała u mnie z innych przyczyn niż z niedoborów żelaza i minerałów. Niestety nie skończyło się tylko na jednym paznokciu, zaczęły mi się odwarstwiać jeszcze dwa i nie było innej rady, jak tylko czekać aż narośnie nowa, zdrowa płytka. Trochę to potrwało, w sumie to dopiero od 2- 3 tygodni cieszę się normalnymi paznokciami. Z dwojga złego dobrze, że nie doszło do żadnego zakażenia i wszystko przebiegło w naturalnym, powolnym procesie.
Wracając jednak do samej kuracji, kolejne opakowanie weszło mi całkiem nieźle. Paznokcie rosły sobie w swoim tempie, włosy były zdecydowanie w lepszej kondycji pod względem wypadania, ale niestety nie stały się ani bardziej lśniące, ani mocniejsze. Po farbowaniu są trochę jak guma w niektórych pasmach i nic je "od środka" nie wzmocniło. Skóra według mnie bez zmian, jak wyglądała, tak wygląda. Dlatego też nieco zwątpiłam w działanie owych suplementów i trzecie opakowanie łykałam już nieco nieregularnie.
Podsumowując: włosy wypadają "w normie". Zdecydowanie mniej ich jest na szczotce niż jak zaczynałam kurację, więc tutaj poprawa na duuuży plus, bo było już kiepsko. Włosy wizualnie są w takim samym stanie, jak były. Mam tutaj na myśli ich blask, który wcale się nie zwiększył, nie stały się jakoś zdrowsze, ani końcówki cudownie się nie scaliły. Paznokcie na ten moment są takie, jak zwykle, czyli ani twarde, ani miękkie jak papier. Zazwyczaj są w takim stanie jak teraz. Za to rosną jakby szybciej, może to tylko złudzenie po onycholizie, a może tak rzeczywiście jest. Uznam to za plus. Skóra tak jak już wspominałam wydaje mi się, że nie zmieniła się w ogóle. Nie stała się bardziej promienna, ani ni z tych rzeczy. Być może dlatego, że naturalnie jestem bardzo blada i raczej u mnie tego "blasku" nie da się dostrzec. Zauważyłam za to, że poprawiła się nieco moja odporność. Zazwyczaj o tej porze roku, kiedy zaczynałam kuracje łapały mnie jakieś infekcje. W tym roku przeszło łagodniej :)
Szczerze nie wiem, czy mogę polecić tę kurację. U mnie nie do końca się sprawdziła, a czytałam opinie innych użytkowników i efekty u niektórych były piorunujące. Może to ze mną jest coś nie tak, a może z tabletkami. Tak czy siak za koszt miesięcznej kuracji musimy zapłacić 46zł, to nie mało biorąc pod uwagę wiele innych ,konkurencyjnych supli i podobnych składów. Ja czuję lekki niedosyt.